2 urodziny czyli o co chodzi w Wieczornym Winie ze Struśkiem
Od dłuższego czasu "gniotło" mnie to co dziś przeczytasz. 2 urodziny są dobrym momentem by powiedzieć coś więcej.
Kilka osób wie, parę się domyśla, dla większości Wieczorne Wino nie jest do końca zrozumiałe. Kiedy dwa lata temu pojawił się pierwszy post na FB nie sądziłem, że przerodzi się to w to, z czym masz teraz do czynienia.
Z racji tego, że Wieczorne Wino ciągle się rozwija i rozrasta, a moi znajomi nie są jedynymi odbiorcami wypisywanych przeze mnie banialuk. Poczułem, że muszę przybliżyć nowym fanom historię, a domyślającym rozwiać kilka pytań. Dziś nie ma wina, więc jeśli tego się spodziewałaś/eś to idź na kwejka ;)
Dzisiejszy wpis będzie bardzo osobisty, prawdopodobnie nudny jak odcinki Mody na sukces (a to niby inne wpisy były lepsze? :P ) Moja przygoda z pisaniem o winach zaczęła się
przypadkiem, od durnego posta na fejsie(pierwszy odcinek). Moi znajomi, którzy znają moje uwielbienie dla absurdu i wiedzą, kiedy mówię z przymrużeniem oka, zaczęli lajkować moje recenzje.To napędzało mnie do kolejnych postów. Nie zastanawiałem się nad nazwą, stylem, ważne było tylko kolejne wino, kolejny wpis.
Mówią na mnie Strusiek, wina piłem wieczorem po pracy, więc nazwa Wieczorne Wino ze Struśkiem przyszła bez zastanowienia. Po niedługim czasie kiedy szukanie win na moim wall'u sprawiało trudność, stworzyłem fan page, by rozdzielić opisywane trunki od innych pierdół przeze mnie umieszczanych.
Później brakowało mi możliwości szybkiego wyszukania, kiedy stałem przed półką i zastanawiałem się czy wypite kiedyś wino, będzie pasować do kolacji. Tak powstał blog. Czyli migracja z fan page'a, która spowodowała zgorszenie i ścisk jelit wśród osób, które wino traktują tylko serio i z niego żyją. Zwłaszcza, że jestem jednym z najmłodszych, jak nie najmłodszą osobą piszącą w necie o winach. (kilka dni temu skończyłem dopiero 30 lat. Tak lody i koszulka na fejsie były chwaleniem się jednym z urodzinowych prezentów ;) )
Ale co było impulsem by zacząć pisać?
W życiu każdego człowieka jest okres wzmożonego zapotrzebowania na alkohol, by się odciąć, by mieć "coś miłego" od życia, by spokojnie przespać noc, nie męczyć się z zaśnięciem i nie budzić się w nocy z niezrozumiałych powodów.
Taki okres wtedy przeżywałem. Przypadkiem znalazłem sposób na wyrzucenie z siebie rzeczy które mnie gniotły. Nieświadomie i w ogromnym uproszczeniu parafrazowałem, we wpisach cytat Robina Williamsa zaczynający się od;
"I think the saddest people always try their hardest to make people happy because they know what it’s like..."
Kamuflując to opowieścią o winie, dzięki temu mogłem się "wygadać" nie obarczając bezpośrednio żadnej bliskiej mi osoby swoim gorszym stanem. Każdego do którego dotarł post, podświadomie traktowałem jako słuchacza moich problemów, każdy kto dał lajka czy inną reakcję, był dla mnie osobą mówiącą "rozumiem Cię, nie jesteś sam"
Coś jak czekanie na łapkę w górę pod swoją nową profilówką, by utwierdzić się w przekonaniu, że nie tylko mi podoba się moja nowa fryzura etc. Pewnie psychologowie już nie raz opisali to zaburzenie "czekania na lajki", ale powracając. Znalazłem także usprawiedliwienie dla samego siebie, że piję dużo za dużo. "Przecież piszę o winach, to jest classy, a nie jakiś problem!"
Takie małe oszukiwanie samego siebie. Swoją drogą, jak patrze ile win w miesiącu opisywałem na początku, a ile teraz to zastanawiam się, "jakim kurwa cudem funkcjonowałeś na co dzień?" A nie tylko wina pijałem i piję.
Coś jak czekanie na łapkę w górę pod swoją nową profilówką, by utwierdzić się w przekonaniu, że nie tylko mi podoba się moja nowa fryzura etc. Pewnie psychologowie już nie raz opisali to zaburzenie "czekania na lajki", ale powracając. Znalazłem także usprawiedliwienie dla samego siebie, że piję dużo za dużo. "Przecież piszę o winach, to jest classy, a nie jakiś problem!"
Takie małe oszukiwanie samego siebie. Swoją drogą, jak patrze ile win w miesiącu opisywałem na początku, a ile teraz to zastanawiam się, "jakim kurwa cudem funkcjonowałeś na co dzień?" A nie tylko wina pijałem i piję.
Nie mam zamiaru zanudzać Cię moimi kolejami losu, bo nic w nich szczególnego. Ważne dla mnie jest to, że jesteś, nie musisz mnie rozumieć, wystarczy, że widzę, że przeczytałaś/eś chociaż kawałek mojej historii.
Piszę teraz o wiele mniej, niż na początku. Można śmiało stwierdzić, że "leczniczy" wpływ pisania spełnił swoją funkcję, więc po cholerę to dalej ciągnę? Bo wina mnie zainteresowały, bo ciągle się o nich uczę i chcę pokazać wszystkim, że każdy zwykły śmiertelnik jak ja, bez kursów, szkoleń itp. może "znać się" na winach.
Każdy może wiedzieć coś więcej niż "białe, czerwone, wytrawne kwaśne, słodkie pycha". Może czerpać z wina rozkosz i mieć ogromną radochę z podróży, w którą zabiera nas każda nowa butelka. Może z łatwością posiąść wiedzę umożliwiającą nieskrępowane zamawianie wina w restauracji, dobrać wino na każdą okazję i dokonać zakupu w większym sklepie bez oczekiwania na kogoś z obsługi by doradził.(serio? ktoś w wielkopowierzchniowym sklepie Ci doradził?)
Kilka razy myślałem, żeby pożegnać się z pisaniem, lecz zawsze pojawiało się coś co dawało mi kopa do dalszego odkrywania win. Dzięki temu odbyły się degustacje z okazji 100 odcinka i wiele wskazuje, że będą kolejne. (Za chwilę zacznę o nich informować na fejsie, także dołączaj :) )
Lecz degustacje to nie jedyny mój nowy napęd. Od dłuższego czasu mam pomysł na aplikację związaną z winami i ich odkrywaniem. Nie mam umiejętności programistycznych, więc by ziścić swoje marzenie potrzebuję inwestora. A bez Ciebie i osób które mam nadzieję cały czas będą dołączać, co najwyżej w paintcie mogę sobie taką appkę zrobić.
Dlatego często zachęcam do lajkowania fan page'a, obserwowania na Instagramie i aktywnego uczestnictwa w komentowaniu i publikowaniu postów. Interakcje z Wami dają mi ogromną radość, dzięki Wam cały ten twór żyje, za co serdecznie dziękuję. Dla potencjalnego inwestora jest to wyznacznik, czy Wieczorne Wino ma potencjał i czy warto w nie zainwestować.
Kończąc ten ckliwy post, chcę Ci podziękować. Twoja obecność sprawiła, że szybciej pozbierałem się w sobie, i dała motywację do rozwoju. Mam nadzieję, że znalazłaś/eś w jakimś wpisie coś ciekawego dla siebie :) Do zobaczenia niedługo w odcinku z nowym winem, które od dawna jest już tylko przyjemnością, a nie lekarstwem :)
Życzę Ci wszystkiego co najlepsze.
Łukasz Pędziwiatr - Strusiek
Hmmm jakże Twoje podejście do wina jest bliskie mojemu :) Miło poczytać o miłości do wina tak po prostu.. Bez nadecia i drogich garniturów w tle.. Dzięki ..fajny blog !
OdpowiedzUsuń