Anwilka Stellenbosch
Anwilka Stellenbosch
Pewna grupa kolesi (chyba można swobodnie używać takich określeń, czy mi doliczą tantiemy do rachunku za prąd?) sprawiła mi prezent w postaci dzisiejszego wina. Kiedy otworzyłem skrzyneczkę, spodziewając się jabola, nogi mi się ugięły prawie tak mocno jak
kiedy zobaczyłem na żywo mój ideał nagiego kobiecego ciała. Zbudowałem ołtarzyk i wzdychałem do niego bardzo długo, bo Panowie (nie Ci z agencji :P ) przypadkiem sprawili mi wino ze Stellenbosch! Ci, którzy od dawna czytają te pseudo-opisy dobrze się spodziewają, że w 77 odcinku #wieczorneWinoZeStruśkiem będę się rozpływał jak olej na patelni i wzdychał bardziej niż nastolatki na Zmierzchu :P
Nazwa: Anwilka
Kraj: RPA
Szczep: Blend jak mieszkańcy kraju pochodzenia wina. Cabernet Sauvignon, Shiraz i Petit Verdot (nie znam szczepu, ale już go kocham bo to wino z okolic Kapsztadu :P )
Korek: Prawdziwy, żadnej popeliny. Pierwszy raz widziałem by na korku był rocznik. Spód był tak bordowo-czekoladowy, że chciałem zrobić sobie na nadgarstku stempel, że niby w jakimś modnym klubie byłem :P (taaaa Ty i modny klub, dla Ciebie Klub Myszki Miki to max :P )
Zapach: "Weź mnie tu i teraz!" Delikatnie ciężki, pociągająco tajemniczy, na finiszu kobieco delikatny. Stawiam na równi z poznanymi w zeszłe wakacje kobiecymi perfumami, które kojarzą mi się z konkretną osobą. (Kurwa czyli jak to pachnie? Jak laska z hawajskiej imprezy czy coś bardziej związanego z winem?) Na początku mamy pikantne przyprawy i chyba dębinę. Następnie łatwo rozpoznawalna wanilia powoli ustępuje subtelnej śliwce. Jakby zapach dało się tulić jak uroczego szczeniaczka to bym go udusił swoim uściskiem by mnie nie opuścił :P (wiem, wiem Werter przy mnie to Bruce Willis :P )
Kolor: Zwyczajnie powiedziałbym, że karmazyn ale nieeee, jebnę urzygowy opis jakbym był Werterem i pisał o swoich cierpieniach (pozdro maturzyści!) (jeb się staruchu tego dziś nie było!) (i bądź tu miły dla ludzi... ;) ) Był lot na hashtag #redlips dzięki któremu można było zobaczyć wiele miłych dla oka zdjęć, lecz ten odcień czerwieni sprawił, że czułem jak źrenice mi się rozszerzają by osiągnąć wygląd kota ze Shreka. Chciałem patrzeć na niego, tak po porostu, cieszyć oczy i nic nie mówić (to po cholerę piszesz?) Jeśli spędzaliście czas, sam na sam z kimś wyjątkowym to rozumiecie o co kaman ;)
Smak: Nie od smaku ale od konsystencji zacznę. Kobieca dłoń na męskim policzku gładząca kciukiem. Już rozumiecie jak delikatne i przyjemne jest. Smak jest magiczny, jak Wasza najlepsza życiowa historia. Wszystko naraz, a jednak osobno. Pojawianie się, znikanie i przenikanie, aaaaaaaa cóż to za cudowne wino i jakie doznania mi daje! Mam problem (z alkoholem?) by rozdzielić początek od finiszu bo smaki capoeire tańczą mi w gębie. Śliwka, porzeczka, seks, pieprz, zakończone TYM westchnięciem ;) Miłość francuska nabrała dla mnie nowego znaczenia :P
Ocena: Jeśli macie jakieś niespełnione fantazje, lub lubicie kiedy wasze kubki smakowe zostają zadziwione to wino jest dla Was! Może podałbym je do makaronu z kaczką z bistro #pestka czy placków z cukinii w łososiowej koronie, lecz wolę się nim delektować solo. To jest ten typ wina, które się celebruje, ubóstwia, to jest wino które da Wam wszystko czego chcecie i poczujecie, że nic więcej Wam nie trzeba.
W komecie muzyka do wina bo RPA i tyle :P tłumaczyć się nie muszę :P Stay tuned i do zobaczenia niedługo! I pamiętajcie dobre wino, to wino które smakuje Tobie! :)
0 komentarze :