Callia Shiraz
Callia Shiraz
Odcinek z 07.10.2015
"A się nażarłem..." wychodzi człowiek na spontaniczną sympatyczną kolację ze znajomymi i przestaje liczyć kalorie, ma się w dupie że po 18, a jedną dietą nie da się najeść więc trzeba ukoić skołatany żołądek odpowiednią porcją energii. Cóż coś za coś, przyjemność jedzenia w nadmiarze w zamian za
poruszanie się jak pingwin kiwający się na boki. A w domu rapacholinu brak... lecz to nie problem ;) Chcąc poprawić swoje trawienie zapraszam na nie planowany na dziś aptekarski 36 odcinek #wieczorneWinoZeStruśkiem przekonamy się jak dzisiejsze wino pasuje po kolacji ;)
Nazwa: Callia (zapamiętajcie tę nazwę (łatwiej etykietę ;) , warto)
Kraj: Argentyna
Szczep: Shiraz (przyzwyczajony do pieprzowych nut pomyślałem, że zamiast rapacholinu będzie idealny)
Korek: Widzieliście kiedyś korek w jakimś lekarstwie wyprodukowany przez ostatnie ćwierć wieku? Zakrętka, lecz nie z typu "bezpieczna" by dziecko nie wypiło ;)
Kolor: Śliczne głębokie bordo z fioletowymi refleksami (ty pseudo rapacholin czy lsd pijesz?)
Zapach: Jakby pani kelnerka miała takie perfumy to z rachunkiem wziąłbym numer telefonu. I adres. I bez namysłu zaprosił na wino. Dawno już zapach wina tak mnie nie uwodził. Wanilia i gdzieś głęboko schowane pikantne nuty - rewelacja :)
Smak: Nie wiem kto produkuje rapacholin ale niech idzie na korepetycję do producentów tego wina. Jest kremowe w konsystencji, spływa po gardle jak malinowy syrop na kaszel. Po cabernetcie bym się prędzej tego spodziewał, a tutaj miłe zaskoczenie. Jest wytrawne i mocne (13%) i za cholerę niczego takiego nie czuć. Słodkawe w smaku, malinowo borówkowy początek "nice and slow" ustępuje pieprzowej nucie na finiszu, która daje jasno do zrozumienia, że jest inna niż wszystkie, które do tej pory poznałeś. Smak utrzymuje się bardzo długo, jest narkotyczny, chce się go więcej. Mocy także nie czuć bo jest delikatne i dalece odbiega od "wyrafinowanych jaboli z napisem france [czyt. fonetycznie] na etykiecie" które psują słowo "wytrawne" na butelce.
Ocena: Żegnaj rapacholinie! Twoja babcia, rodzice i stryjek też niech się z nim pożegnają (najlepiej soczystym kopem w dupę ;) ) Przyniosło mi ulgę po wieczornym obżarstwie. Ale to nie ważne. Doznałem ogromnej przyjemności graniczącej z ekstazą, pijąc to wino. Po kolacji, do kolacji z obojętnie czym (no dobra, oprócz kiełków i innych dietetycznych trocin) bym to wino podał. Urzekło mnie jak dawno żadne. Entuzjaści półwytrawnych win mogą śmiało je kupić.
Stay tuned bo nie wiadomo kiedy, ale wiadomo gdzie, pojawi się kolejny odcinek :) W komencie muzyka do wina, miłego wieczoru :)
0 komentarze :