Kanonkop Kadette Pinotage Cabernet Sauvignon, Merlot Cabernet Franc
Kanonkop Kadette Pinotage Cabernet Sauvignon
Odcinek z 06.08.2015
Dzisiejszy 24 odcinek #wieczorneWinoZeStruśkiem jest skierowany dla ludzi lubiących podróże. Także jeśli wolisz oglądać koty, demoty itp to daruj go sobie i idź wzdychaj do piesełów :P Dziś zabieram Was na mój koniec świata, do miejsca w którym 5 lat temu spojrzałem na wino w głębszych kategoriach niż "dobre, a to nie dobre" Witam w miejscowości
Stellenbosch. Malowniczym, spokojnym małym miasteczku oddalonym o niecałą godzinę od Kapsztadu. Dookoła, którego rozciągają się majestatyczne winnice. Długo zajęło mi znalezienie wina z tego regionu, szukałem mojej miłości Pinotage, lecz przyjdzie mi na nią poczekać jeszcze około 2 miesięcy. Z powodu miłych wspomnień kieliszek przygotowałem bardziej starannie niż siebie na pierwszą w życiu randkę (na przykład nie skropiłem się połową butelki wody kolońskiej ojca :P ) Koniec wstępu czas na wino :D
Nazwa: Kanonkop Kadette
Kraj: RPA (tak, tak, mundial, Shakira, Waka waka wuwuzele)
Szczep: No z takim miksem się jeszcze nie spotkałem. W 54% jest to Pinotage (niby więcej niż połowa, ale ciągle czekam na czystą miłość) a do tego Cabernet Sauvignon, Merlot i Cabernet Franc
Korek: Oj prawdziwy z najprawdziwszych, cmokliwy i trochę skrzypiący przy wychodzeniu
Kolor: Karminowa czerwień z fioletowymi refleksami (albo to serotonina spowodowała, że na oczy mi ze szczęścia padło, darmowy high nie jest zły:D )
Zapach: Ale zaraz pierdyknę opis... w tej chwili Twoja wyobraźnia sprawi, że zobaczysz i poczujesz dokładnie to co przeczytasz. Siedzisz w ogromnym ogrodzie z potężnymi drzewami, które dają cień przed południowym słońcem. Wiejący wiatr niesie zapach rosnących w pobliżu czarnych porzeczek. Łamie on zapach czekolady, którą właśnie leniwie jesz patrząc na górskie stoki pełne winorośli. Nagle czujesz miłą woń delikatnie pikantnych przypraw, które unoszą się z dań serwowanych na lunch. No to właśnie tak pachnie :P
Smak: Serio jeśli jeszcze to czytasz to jesteś cholernie ciekawska/i (i bardzo dobrze bo ciekawi ludzie, są ciekawi :P ) Smak jest dziwniejszy niż język Afrikaans. Na początku witają nas jeżyny z wiśniami i nagle szybki powrót do czasów gówniarza, banan (no momentalnie miałem w głowie "Drin za drinem") Afryka, banan w sumie jakieś logiczne skojarzenie, ale w winie? No mega zaskoczenie. Finisz to przyjemne pikantne przyprawy. Smak roznosi się w ustach i zostaje bardzo długo. Jest to wytrawne, ciężkie (14%) wino, ale brak w nim cierpkości i efektu ściągania policzków (Pinotage zrobił swoje)
Ocena: Zamiast spędzić 11 godzin w samolocie, możecie skosztować tego wina i poczuć magię pierwszych winnic RPA. Jest przecudowne (lepsze od Klippenkop z 10 odcinka, no ale ono nie było ze Stellenbosch) Do pasztetów, czerwonych mięs (np Kudu) i rozkoszowania się aromatami nadaje się bardziej niż ja do pisania tych bzdur. Będę do niego wracać i zarażać miłością do niego wszystkich niezdecydowanych na wytrawne wina.
Stay tuned i do zobaczenia w "kryzysowym" 25 odcinku. W opisie muzyka do wina, w której możecie podziwiać widoki okolic Kapsztadu (co prawda dziewczyny jadą w stronę Wyspy fok, a nie Stellenbosch, ale będzie Wam łatwiej poczuć klimat dzisiejszego wina) A do tego czasu lajkujcie, zapraszajcie swoich znajomych i udostępniajcie bo każde nowe polubienie tej strony wywołuje radosny uśmiech na mojej twarzy :) (no dobra, chodzi mi o to żebym miał więcej pretekstów by się napić wina :P )
PS. W tle możecie zobaczyć beczki pełne wina z jednej z winnic Stellenbosch :)
0 komentarze :