Tęskniłem za tym szczepem - Tindall Pinot Noir
Tindall Pinot Noir
Rym pym pym pym, siabada, umcyk umcyk, nie mam pomysłu jak rozpocząć dzisiejszy odcinek (to nie pisz? Pozmywaj, rachunki zapłać, zastanów się nad swoim życiem?) O już wiem! Pochwalę się :D Od początku roku liczba fanów wzrosła o prawie 100 ! Kurde możeuda się do okrągłego odcinka dobić do 1 000 fanów? Pomożecie? (Nie, nie pomożemy, to nie PRL, zajmij się sam swoimi sprawami, a nie angażujesz innych :P ) Brak weny do wstępu tłumacze sobie tęsknotą, bo już dawno nie było jednego z 3 moich ulubionych szczepów. I czym prędzej chcę poczuć w ustach (knebel?) ten trunek. Kraj pochodzenia dzisiejszego wina, tak bliski zeszłorocznym wojażom, przywodzi sentymentalne wspomnienia. Więc by sztucznie nie przedłużać zapraszam na 98 odcinek #wieczorneWinoZeStruśkiem Włącz muzykę i zapraszam do lektury! (lektury to były w szkole, w tym przypadku mamy do czynienia, w pewnym sensie, z samookaleczaniem oczu :P )
Kraj: Nowa Zelandia (eh sentyment za Australią się włączył, kliknij tutaj by dowiedzieć się dlaczego)
Szczep: Pinot Noir. Aaahhhh, eeeeeehhhhh mmmmmhhhhhh i inne dziwne fonetyczne formy zachwytu. Mam słabość do tego szczepu, bo jest zmysłowy, bo różni się od innych tym, że smaki utrzymują się długo, bo uwodzi, bo jest kurwa pyszny :D Pamiętaj, że to co czytasz to mój pamiętnik win, więc jestem cholernie NIEOBIEKTYWNY :P
Korek: Tiaaaa, wytrwale czytający moje wpisy (którzy pewnie dzięki temu rentę otrzymują, za uszczerbek na psychice) już wiedzą, że zakrętka nie jest czymś złym, bo łatwiej jest dostać się do wnętrza butelki ;) Także, korka brak, jest wygodna zakrętka.
Zapach: Opium, narkotyki w sensie, faken..., że narkotyczny jest. Jaki zapach sprawia, że bezwiednie zamykasz oczy i przenosisz się w świat fantazji? (definitywnie zapach schabowego mamy, kiedy byłem na studiach) Dobra, staram się skupić <..... po kilkunastominutowym tripie....> Korzenny początek obejmuje nos i przyciąga głębiej w kieliszek. Następnie wnętrze nozdrzy otula się mistycznym zapachem pikantnych przypraw by na końcu zostawić uczucie przyjemnego odrętwienia .(kurwa jak ja kocham Pinot Noir!)
Kolor: Blady karmin, jestem przyzwyczajony do głębokich, często fioletowych, kolorów w PN i moje pierwsze skojarzenie było z jakimś Carlo Rossi. Kolor nie zachwyca, ale ma w sobie coś co uspokaja (poczekaj chwilę, zaraz znajdziemy w googlach, co za rodzaj zaburzenia masz, że kolor wina cię uspokaja)
Smak: Kwestia śpiewana przez Soshy w proponowanej muzyce świetnie wpisuje się w to, jak to wino smakuje. To wino ma sekret, który powoli odkrywa przed pijącym. Łagodne czereśnie, ciut rozwodnione, rozwijają w ustach dywan innych czerwonych owoców. A, że dywan długi jest to wejście kolejnych smaków następuje, sensualnie, powoli (nice&slow :P ) można poczuć w trakcie intra chyba borówkę, lub coś innego takiego fioletowego, małego, okrągłego (masz na myśli lajpo, bo skarpetki zostawione gdzie popadnie, albo deska nie opuszczona?) Serio, początek jest dłuższy niż kazanie niektórych księży na niedzielnej sumie (i pisze to ateista....coś tu nie gra...) i przechodzi łagodnie w dębowo-korzenny finisz. Coś jakby brodaty ojciec ucałował dziecko, które właśnie zasnęło po długiej bajce czytanej na dobranoc.
Ocena: Jaka ocena. Zamawiaj, najlepiej karton, po co się rozdrabniać? To wino jest świetne do kolacji i do spotkań damsko-męskich (albo damsko-damskich albo męsko-męskich, nie ważne, chodzi o to atmosferę erotyzmu :P ) Osobiście podałbym je do cannelloni z mięsem i sosem beszamelowym lub dziczyzny (ale takiej naszej krajowej, dzik, jeleń itp. bo w RPA to byłby krokodyl czy impala) Nie no.... ja się zbytnio rozpływam nad tym winem. Jest dobre i tyle :P
Stay tuned bo wino na kolejny odcinek wybieracie Wy! Nic jeszcze nie jest przesądzone! Dopóki nie będzie kolejnego odcinka można oddawać swoje głosy. A w 100 odcinku przypominam, że pijemy prawdziwego szampana i chyba jakaś niespodzianka będzie ;)
0 komentarze :